Działkowcy ze Staromieścia usłyszeli, że mają 30 dni na opuszczenie działek. W tym czasie przeprowadzona zostanie inwentaryzacja, aby możliwe było wypłacenie ludziom odszkodowań. Działkowcy będą musieli pozbierać swoje rzeczy do 26 marca, ponieważ powstać ma tam nowa droga.
Informacja, której się nie spodziewano
W ubiegłym tygodniu prezes rodzinnych Ogrodów Działkowych im. W. Szafera przy ul. Skrajnej poinformował, że bez wcześniejszego wypowiedzenia umowy oraz bez wycen wykonanych przez miasto, na teren, na którym znajdują się ogrody, wkroczy firma mająca zbudować drogę łączącą Lubelską z Welca. Jak stwierdził, wycenę można było przeprowadzić dużo wcześniej, a ludzie powinni mieć więcej czasu na pozbieranie swoich rzeczy. Prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych poinformował też, że nie dostał wcześniej żadnej informacji dotyczącej rozpoczęcia inwestycji z podkarpackiego okręgu Polskiego Związku Działkowców.
Działkowcy mają żal do miasta
Działkowcy przyznają, że w 2019 roku słyszeli o inwestycji i podkreślają, że nie mają żalu do firmy, która ma budować drogę. Problem leży gdzieś indziej. Uważają oni, że miasto mogło sprawę załatwić inaczej: z wcześniejszymi wycenami, wypowiedzeniem umowy lub propozycją działek w innym miejscu. Podkreślają, że wszystko robione jest z dnia na dzień, a podczas spotkania we wrześniu ubiegłego roku z ówczesnym prezydentem Tadeuszem Ferencem zostali zapewnieni, że droga nie będzie szła przez ich działki, gdyż zmieniły się plany.
Wycena mienia
Artur Gernand poinformował, że w czwartek urzędnicy z Biura Gospodarki Mieniem i Miejskiego Zarządu Dróg wybrali się na Staromieście w celu wykonania wyceny mienia, tak aby działkowcy dostali odszkodowania. Tego dnia jednak urzędnicy nie zostali wpuszczeni na teren ogrodów działkowych. Nie wiadomo, dlaczego działkowcy ich nie wpuścili. Następnego dnia prezes podkarpackiego okręgu został poproszony o porozmawianie z działkowcami ze Staromieścia, aby jednak wpuścili przedstawicieli urzędu na działki. Jak powiedział Paweł Rejman, nie było go tego dnia na działkach, a urzędnicy mieli prawo wejść. Artur Gernand podkreśla, że miasto nie uchyla się od zadośćuczynień dla działkowców.